Pełniąc służbę w wojsku, wielokrotnie musiałem oddawać strzały na dystansie powyżej 200m, ba nawet 300m. Żeby skutecznie sprostać takiemu zadaniu, broń zawsze musiała być w wyśmienitej kondycji. Codziennie, wspólnie z kilkoma zapalonymi w żołnierce kolegami spędzaliśmy kilka godzin na dokładnym czyszczeniu broni. Niezależnie od trudów szkolenia i warunków w jakich znajdowała się broń, nie mogło być mowy o jej niesprawności. W myśl zasady „Beze mnie mój karabin jest bezużyteczny, bez karabinu ja jestem bezużyteczny”. Każdy z nas musiał cenić dobro swojej broni ponad swoje własne. Takie podejście do sprawy owocowało świetnymi wynikami podczas strzelania do tarczy, jak i również podczas symulacji strzelań bojowych. W trakcie bardzo intensywnego szkolenia ogniowego, które pochłaniało kilkadziesiąt szt. amunicji dziennie przez okrągły rok broń nigdy nie zawiodła. Niezależnie od pogody, „przycelowana” sylwetka na 300 metrów musiała leżeć, strzał za strzałem.
Wyciągając wnioski z intensywnego szkolenia w Elitarnej jednostce WP traktuję każdy rodzaj broni jak najlepszego przyjaciela. Nie ma tu miejsca na zaniedbania, czy zapomnienie. Każda pojedyncza jednostka broni, która przewinęła się przez moje ręce, nawet pomimo intensywnego użytkowania, zawsze była w idealnej kondycji. Odpowiednie traktowanie broni, niezależnie, czy jest to broń palna, pneumatyczna, czy chociażby nóż, zagwarantuje nam pewność użycia w każdych, nawet najbardziej dla nas decydujących chwilach.
Nie zapominajmy, że nie istnieje coś takiego, jak „złośliwość rzeczy martwych”. Wystarczy pamiętać o zasadzie, że „jeśli coś może się nie udać to tak właśnie się stanie”.
Szanujmy i dbajmy o Naszą Broń.